czwartek, 31 grudnia 2009

Nim nadejdzie wieczór...

Ostatni dzień 2009 roku...
W planach oczywiście "bal" ale idę na niego bez przekonania. W takie zimne dni i wieczory najchętniej siedzi mi się w domu, żeby jednak kontakty towarzyskie nie umarły śmiercią naturalną choć raz w roku idziemy na imprezę zorganizowaną.

Jeden telefon i straciłam resztkę dobrego humoru...
Mimo wszystko mam nadzieję, że nie popsuję go innym wieczorem.

Flaki, kurczak pieczony i tort - wszystko już czeka na Nowy Rok.
Ja tymczasem rozpoczynam ostatnie porządki, co by w 2010 wkroczyć godnie. A potem już tylko aromatyczna kąpiel, kręcenie włosów, malowanie paznokci, to wszystko co kobiety lubią najbardziej, a co mnie nie sprawia przyjemności, mimo że bez wątpienia jestem kobietą.

Wszystkiego dobrego w Nowym 2010 Roku!!! Oby nie był gorszy od 2009!!!

poniedziałek, 7 grudnia 2009

Taki dzień...

Są dni, gdy cały świat wali się nam na głowę... A wszystko to, w co wierzyliśmy, pęka jak bańka mydlana... Są dni, gdy prawda wychodzi na jaw... Gdy dociera do nas, ze nie warto było, że nie warto jest... I wtedy żal miesza się z wściekłością, smutek ze złością... Bo przecież wiedzieliśmy o tym od dawna, być może nawet od samego początku... A jednak było coś co nie pozwalało nam zawrócić już z tej drogi, drogi do nikąd...
Dziś jest ten dzień, taki dzień...

piątek, 27 listopada 2009

Z pustego to i Salomon nie naleje...

Nie piszę bo... w głowie pustka.
Nie wstawiam zdjęć bo... jeszcze nie dorobiłam się cyfrówki, a zdjęcia z telefonu są ubogiej jakości.

Nic w ostatnim czasie mną nie wstrząsnęło, nic nie poruszyło, nie zachwyciło... I nic mi się nie śni... Puste te moje noce, zimne i smutne... Kiedyś było inaczej...

czwartek, 12 listopada 2009

Kwiaty...

Trochę zaniedbałam ostatnio moje kwiaty. Paradoksalnie im więcej miałam czasu, tym mniej pożytecznych rzeczy zrobiłam w domu. Zanurzyłam się w bylejakości, przestałam się cieszyć drobnostkami, nie mogąc mieć tego czego pragnę, wolałam nie mieć nic...
Taka dziwna filozofia, wiem...
Po raz kolejny obiecuję sama sobie, że od tej pory będzie inaczej. A nuż ta jawnie złożona obietnica będzie mnie motywować bardziej, aniżeli te składane w ciszy serca.

Przycięłam mirty, oskubałam geranium, spryskałam beniaminka.
Moje skrzydłokwiaty zakwitły ponownie, więc chyba nie jest do końca tak źle.

poniedziałek, 9 listopada 2009

No i się zaczęło....

Gorąca, zielona herbata... Owijam się szczelniej kocem ale na nic to.
Jestem stworzeniem typowo ciepłolubnym, dlatego też tak bardzo brakuje mi lata... szczególnie teraz, gdy za oknami mgły się snują, gdy deszcz i chłód i słońca permamentnie brak...

Nie mam obecnie na siebie pomysłu. Stwórca obdarzył mnie przeciętnymi umiejętnościami więc nie odnajduję się ani w świecie kulinarnych fantazji ani w krainie samodzielnie wykonywanych robótek ręcznych... Inne moje zainteresowania w pewnym momencie mojego życia usunęły się w cień i nie kwapią się aby powrócić. W końcu nie mam już kilkunastu lat...

Smutno mi... Tęsknię za słońcem... za latem... za sobą...