piątek, 29 stycznia 2010

Ten typ tak ma...

" Wstąpiłeś już, księżycu, na niebieskie szczyty
I niepewnymi śniegi powlokłeś błękity,
A twój promień niepewny, blady i srebrzysty,
Odbija się o kryształ lodu przezroczysty,
Lub na gałęzie giętkiej i wzniosłej topoli,
Z którą szumny Akwilon lub Zefir swawoli
I opadłymi z liści gałęziami chwieje,
Twój promień to się skryje, to znów zajaśnieje. [...]"
J.Słowacki



Kilka dni temu na bezchmurnym niebie widać było pięknie zarysowany księżyc równie w nocy jak i za dnia.
Wpatrywałam się przez okno jak zahipnotyzowana na to cudo i postanowiłam go uwiecznić. Tylko jak to zrobić operując najzwyklejszym i najprostszym aparatem, takim naprawdę "naj"? :-)
Uwzięłam się i zrobiłam!
Niestety, jestem typem człowieka, który jak się uprze to nie popuści i dotąd będzie kombinował aż czegoś nie wymyśli. Fotki niewyraźne bo robione przez szybę ale mnie w pełni usatysfakcjonowały.



Oczywiście to nie wszystkie. Zrobiłam jeszcze kilka na czarnym tle nieba i tu nieskromnie przyznam się, jedno wyszło mi (jak na moje warunki) genialne. Ale to pokażę przy innej okazji ;-)

wtorek, 26 stycznia 2010

Smak lata w środku zimy...

Za oknem słońce, dające złudne wrażenie ciepła i mróz tak siarczysty, że nie mam wątpliwości - jeszcze długa droga do lata...
Mimo wszystko zdarzają mi się miłe chwile, dzięki którym łatwiej przetrwać ten zimowy czas. Czasem byle drobnostka potrafi zdziałać cuda, gdy zaistnieje w odpowiednim momencie.

Nie cierpię chodzić na zakupy. Kolejna anomalia w mojej kobiecej naturze... Niestety, przez życie zmuszana jestem na te zakupy chodzić. A wtedy nic już mnie bardziej nie drażni jak sytuacja, gdy zmarnuje pół dnia i nic nie kupię bo akurat - tego co chciałam nie było albo było ale nie w takim rozmiarze, kolorze, etc.. Tyczy się to wszystkich artykułów i zdarza mi się bardzo często.
Ostatnim razem przed wielkim mrozem, gdy musiałam pojechać na zakupy, przydarzyło mi się to znowu. Na szczęście trafiłam na coś co skutecznie poprawiło mi nastrój.


Mała serwetka w truskawki. Gdy ja zobaczyłam, pomyślałam, że będzie pasować do malutkich salaterek, które dotychczas do niczego nie pasowały :-)



I tak w środku zimy mam truskawki, żeby jednak nie wyłamywać się i respektować prawa natury - mrożone.



poniedziałek, 18 stycznia 2010

Zimowe klimaty...

Mimo że urodziłam się zimą, tęsknię do lata wprost nieprzytomnie. Przytulam się do grzejników, opatulam w swetry i koce i wpijam hektolitry wrzątku - na próżno.
Jako dziecko, chyba jak każde dziecko, lubiłam zimę, ślizgawki, kuligi, zjeżdżanie na workach wypełnionych sianem :-) Ani mróz ani wiatr i mróz nie były mi straszne. A dziś... Wyciągam gdzieś z dna szafy - sweter, który należał jeszcze do mojej babci, - wełniane skarpety zrobione dla mnie przez druga babcię, zakładam je i szukam tego ciepła, które miałam w sobie kiedyś...




Żeby jednak sprawiedliwości stało się zadość, muszę się po cichutku przyznać, iż o ile nie lubię zimy z powodu zimna, to podziwiam jej krasę, którą w tym roku ukazała w całej okazałości.







niedziela, 10 stycznia 2010

Jak się nie ma co się lubi...

Za oknem tylko śnieg...
Dostałam aparat fotograficzny, najprostszy i najzwyklejszy na świecie ale lepsze to niż nic... Oczywiście staram się go przetestować.






I od dawna mój ulubiony motyw, czyli widok z okna. Kiedyś miałam bardziej wdzięczny ale pożegnałam się z nim z chwilą opuszczenia panieńskiego pokoju. W ostatnich 4 latach towarzyszy mi ten, znany już z tytułowej fotografii tego bloga.