środa, 23 lutego 2011

Nie udało się...

Mimo wszelkich moich starań... Antybiotyk... Po 3 latach przerwy...
Kochany zdrów, Kochana niestety, nie chciała wyleżeć choróbska. Chociaż nie ma gorączki a uszy bolą tylko ciut, ciut, to ma zaczerwienione i przepisany lek. I wolne do końca tygodnia...







Mimo wszystko nadal jestem za leczeniem naturalnym. Wywary, napary, domowe syropy...
Niech tylko wiosna przyjdzie bo na moim kuchennym parapecie brakuje już miejsca...




Znajda...

Przyplątał się do nas w czasie świąt... Kilka dni po tym jak zaginęła Lilo. Choć odrobinę ukoił ból Kochanej... Jest bardzo serdeczny, przyjazny i skory do zabaw, bardziej niż Lopez... Lopez nie lubi dzieci... Lubi jeść i spać i mieć święty spokój. Pikuś, o przepraszam - Pan Pikuś, wręcz przeciwnie, łaknie zainteresowania i towarzystwa. Fajny jest i ma taaaakie zielona oczy...


wtorek, 22 lutego 2011

Gofry... dokoła lodowa pustynia....

Przepis idealny tutaj, na około 16 szt

sól - 1 szczypta
jajka - 2 szt
olej - 1/3 szklanki
proszek do pieczenia - 1 łyżeczka
mleko - 2 szklanki
mąka - 2 szklanki


Rozgrzać gofrownicę. Wszystkie składniki oprócz białek ubić mikserem na gładką masę. Białka ubić na sztywną pianę i delikatnie wymieszać z ciastem.
Piec w gofrownicy na rumiano - około 2-3 minut, podawać z bitą śmietaną lub
ulubionymi dodatkami.






Za oknem lodowa pustynia. Nadal siedzimy w domu. Już prawie zdrowi ale nie wypuszczę dzieci tuż po chorobie na -17 stopni. Zresztą jeszcze dziś jedziemy do laryngologa, sprawdzić czy ucho Kochanej  na pewno już wyzdrowiało. Wizyta o 18-nastej. Zapisywaliśmy się w sobotę, oczywiście prywatnie. Wizyty na fundusz dopiero na początku kwietnia. Chcąc pójść bezpłatnie,  musielibyśmy czekać... 1.5 MIESIĄCA!!!
Kpiny dosłownie...
Nie będę rozpoczynała tematu służby zdrowia bo niestety ale nie napisałabym nic dobrego....


























wtorek, 15 lutego 2011

Rosół jest dobry na wszystko...

Szczególnie na przeziębienie...
Wczoraj obudziliśmy się z bólem gardła i katarem. Potem dołączył do tego stan podgorączkowy, no i cóż zrobić... Drugi dzień siedzimy w domu. I choć z opowieści wiem, ze na dworze siarczysty mróz, to daję się porwać złudzeniu, że to słońce zapowiada wiosnę...
Leki z domowej apteki na dziś:
- rosół z okami i przeogromną ilością marchewki, pietruszki, cebuli i czosnku;
- syrop z kwiatu czarnego bzu, ten opisany tu!!!;
- syrop z miodu i cebuli;
- herbatka lipy;
- woda z miodem i cytryną;
- płukanie gardła wodą z solą;
- listek geranium do ucha!!! tak, tak.. wiem, nieprawdopodobne ale działa!


A w domu... Jest kolorowo...
















wtorek, 1 lutego 2011

Uciekam...

myślami jedynie ale za to tak daleko... Bardzo daleko... Za daleko...