czwartek, 29 listopada 2012

Jeszcze raz...

się udało...
ale panowie powiedzieli, że to już kwestia czasu, kiedy ten komp padnie...
a wtedy już nie da się go reanimować...
wycena w sklepie komputerowym nie pozostawiła złudzeń...
zakup nowego musi poczekać...
jeszcze nie padaj mój komputerze!!!

kupiłam świece...
pora przygotować wieniec adwentowy...


poniedziałek, 26 listopada 2012

Zawsze może być...

gorzej...
niestety...
komputer padł ponownie...
zawiesił się i już nie dał się uruchomić...
załącza się i resetuje bez przerwy non stop...
perpetum mobile...
nie chcę nawet pisać, jak się to ma do przedświątecznych przygotowań...
i ja bez netu...
skazana na dobrą wolę brata,  który pozwala mi na moment skorzystać ze swojego sprzętu...
buuuuu...

piątek, 23 listopada 2012

Bez zdjęć...

Kabel od aparatu zaginął w sposób niewytłumaczalny...
Zdarza się...
Kolejny wydatek, czyli zakup czytnika kart, odkładam na bliżej nieokreślone - później...
Teraz, przed świętami znaczy się, mój portfel szczupleje w zastraszającym tempie...
Nadal używam namacalnego pieniądza, dzięki czemu wiem, ile go ubywa...
Dużo za dużo go ubywa...
To oczywiście moja subiektywna ocena bo staram się żyć oszczędnie i skromnie...
Ale teraz konieczne wydatki mnożą się, troją lub nawet czworzą... :-/
Nie lubię wydawać pieniędzy...
Może bym lubiła, gdyby wpływy były wprost proporcjonalne ale te niekoniecznie...

I tak  - portfel coraz szczuplejszy i ja też - 2kg...
Ta druga to akurat dobra wiadomość :-)






czwartek, 22 listopada 2012

Jutro...

Jutro coś napiszę...
Powtarzam to sobie od kilku dni...
Napiszę cokolwiek...
Może o swoich siwych włosach, których mam coraz więcej...
Albo o dzieciach, że świetnie się uczą...
Albo o zwierzakach, że szaleja po domu, a my szalejemy za nimi...
Albo o tym, że nie lubię listopada bo w listopadzie od lat czuję się bardzo samotna...
Napiszę o tym wszystkim ale jeszcze nie dziś...
Może jutro...

czwartek, 15 listopada 2012

Nutella...

W gabinecie, pani ortodontka do Kochanej:

O:   - Musisz ćwiczyć języczek, niech ci mama posmaruje nutellą podniebienie i będziesz języczkiem zlizywać. Lubisz nutellę?

K:  - Nie wiem, nigdy nie próbowałam...


To prawda...


Wyjazd na szczęście bez niespodzianek.
 Droga na Lublin "się robi"  więc korki ale braliśmy to pod uwagę.
Ponad godzina jazdy w jedną stronę, ponad godzina jazdy z powrotem, 30 minut w gabinecie.
Ale jest dobrze. Czekamy na aparaty...


Ciężko...

Świat spowity we mgle...
Ból rozsadza głowę...
Po południu wyjazd do Lublina...
Nie jechalibyśmy ale wizyta u ortodonty zamówiona 2 miesiące temu...
Słońca mi brak...


Wczoraj pierwszy raz robiliśmy racuszki dyniowe - polecam!!!
Przepis na racuchy podawałam tutaj ale ja robię na wyczucie, to znaczy  - wbijam jajko, roztrzepuję je, do tego dodaję mleka - ile mi się wleje :-), roztrzepuję dalej, dodaję 3-4 łyżeczki cukru i dosypuję mąki tyle, aby mieć ciasto gęstsze niż na naleśniki ale na tyle rzadkie, by wyleciało z łyżki, i do tego pół łyzeczki proszku + szczypta sody. W wersji z dynią, dodałam kilka kawałków startej na drobnych oczkach dyni i dosypałam więcej mąki niż zazwyczaj. Wyszły bardzo dobre w smaku. Wierzch delikatnie posypałam cukrem pudrem. Nawet Kochany, który jest podejrzliwy wobec nowych smaków - pochwalił i najadł się do syta.
Jeżeli nie wychodzą wam racuszki to mimo wszystko nie zrażajcie się, mi też, mimo mojego dobrego oka ;-) czasem nie wyjdzie z proporcjami  - dlatego gdy mam pierwszą porcję na patelni to sprawdzam, po podsmażeniu jednej strony czy łatwo dają się przekręcić na drugą stronę, jeśli nie, racuch nie trzyma formy, to prawdopodobnie ciasto jest za rzadkie i trzeba dosypać mąki. Jeśli łatwo daje się przekręcić ale nie urósł nic a nic na patelni, a po zdjęciu  i spróbowaniu - mamy wrażenie, że jest - taki "tłukowaty", jak zakalec, to prawdopodobnie ciasto jest za gęste i trzeba dolać odrobinę mleka. 

Ależ natworzyłam...

poniedziałek, 12 listopada 2012

Czas start...

Tak, ja wiem, że do Bożego Narodzenia jeszcze duuużo czas ale...
wiem też, że nawet się nie spojrzę, a już trzeba będzie ubierać choinkę...
Dlatego sezon przedświątecznych przygotowań niniejszym rozpoczynam!!!

Co by nie stracić głowy w ostatnich dniach przed świętami, z powodu kolejek, tudzież braku wymarzonego produktu - prezenty właśnie zamówiłam...
Z dostawą do domu...
W naszym pobliskim "mieście" wybór znikomy, ceny nieadekwatne więc i tak skazana byłam na net. Preferencje darbiorców nie zmieniły się przez cały rok więc jestem spokojna...
Moje dzieci wiedzą już, co będą chciały na Gwiazdkę na najbliższe 5 lat :-)

A tymczasem w domu...
Kot zagnieździł się w doniczce...





Na ciasta brak czasu więc nadrabiam muffinami...


Przepis tutaj.
Tym razem były z truskawkami...

niedziela, 11 listopada 2012

Zabawa...

Dziękuję za nominację od Kamili z bloga Marzenia do spełnienia... oraz za zaproszenie do zabawy.
Jest mi niezmiernie miło i bardzo dziękuję za to wyróżnienie.  :-)
Wybacz Kamilo, że jednak nie pociągnę tego dalej...
Mogę wziąć udział w tej zabawie połowicznie...
To znaczy odpowiem na pytania ale już bez nominacji...
Tak to jest się ze mną bawić...
No nie umiem...
Bo ja zła kobieta jestem...
A tak naprawdę to nie mam śmiałości...


PYTANIA KAMILI:

1. Nie cierpię... chamstwa...
2. Uwielbiam... zachody słońca...
3. Lubię w sobie... ostatnio znów coraz mniej...
4. Trzy rzeczy, które zabrałabyś na bezludną wyspę oprócz telefonu i laptopa! :)...   zależy, czy byłby to wyjazd rekreacyjny, czy szkoła przetrwania... w celach rekreacyjnych - krem z filtrem, ręcznik i kapelusz :-) 
5. Marzenia do spełnienia... wyjazd z przyjaciółką z dzieciństwa na babskie wakacje...
6. Chciałabym...  nie żałować...
7. Jutro...  poniedziałek, nie lubię...
8. Zawsze...  będę kochać moje dzieci...
9. Nigdy więcej ...  nie wyjdę za mąż ;-)
10. Gdybym trafiła szóstkę w Totka ...   to byłby cud bo nie gram...
11. Gdyby miało nie być jutra ...  wolałabym o tym nie wiedzieć...


To by było na tyle...
Do jutra!

piątek, 9 listopada 2012

Na jesienne wieczory...

herbata, koc i książka...
choć ostatnio nawet na to brakuje czasu...
mimo wszystko spróbuję...


czwartek, 8 listopada 2012

O ósmej...

po porannym obrządzeniu licznego, jak już wiecie, inwentarza, chwila dla siebie...
czas na kubek zielonej herbaty...
śniadań nie jem zazwyczaj bo o tej porze jeszcze nie odczuwam głodu...
czas na zebranie myśli...
cisza w domu... (popiskiwanie chomików i szuranie kota się nie liczy)
plany na dziś?
nic szczególnego... na szczęście tylko codzienne obowiązki...
staram przekonać sama siebie, że chcę, że dam radę upiec w tym roku  piernik staropolski
czy dam się przekonać?
jeśli nie - to przyrządzę jakiś prostszy, ekspresowy tuż przed świętami...
jeśli tak - dam znać :-)

środa, 7 listopada 2012

Coraz więcej...


miały być dwa...
 


no przecież kotu ich nie rzucę...

wtorek, 6 listopada 2012

Mam kota na punkcie...

kota...



Nówka-sztuka!  :-)  Na otarcie łez...
Zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Ze wzajemnością :-)
Chodzi za mną, mruczy, śpi obok w nocy...


Oczywiście, jeszcze (głupia) wierzę, że Lopez powróci...
Ale z racji, iż miejsca ci u nas dostatek to zapełniam go ciepłym, żywym futrem...
Psy mają się dobrze.
Dzieci zaczynają przebąkiwać coś o chomikach...






A do poczytania - książka kupiona w jednym z "namiotów" książkowych nad morzem.



poniedziałek, 5 listopada 2012

Listopad...

Podwórze powoli zamienia mi się w jezioro...
Nie mam kaloszy...
Od dwóch lat mam zamiar mieć ale jakoś się schodzi...
Kolejny szybki poniedziałek...
Wszystko na styk, żeby zdążyć, żeby się wyrobić...
Szkoła, obiad, korki, trening...
Nie lubię poniedziałków...
Szczególnie kiedy na dworze zimno, mokro i ciemno...
Ważne - uważać na parkingu...