czwartek, 27 grudnia 2012

Tuż po...

Miałam dziś się poroztkliwiać, jakie miłe były święta... Bo były....
Ale zamiast tego muszę się pożalić...
Na nieodpowiedzialność i głupotę ludzką...
Bo jak można trzymać wielkiego wilczura i pozwolić, by łaził bez dozoru po okolicy?!?
Taki właśnie pies zagryzł dziś rano nasza owcę...
Podkopał się pod siatką...

I tak pod koniec roku - zamiast rozmyślać nad fryzura na Sylwestra, myślę jak na przyszłość zabezpieczyć nasze stadko przed ewentualnym kolejnym atakiem...
Mam nadzieję, że właściciel TEGO psa lekcję już dostał i z jego strony to się już nie powtórzy...
Ale niestety, on nie jest wyjątkiem...

środa, 19 grudnia 2012

Tuż przed...

miałam nie zostawiać nic na ostatnia chwilę...
nie udało się więc jeszcze dziś na szybko...
od jutra sprzątanie...
w sobotę choinka...

są jednak tacy, którym nigdy i nigdzie się nie spieszy...


środa, 12 grudnia 2012

12.12.12

Czy jestem szczęśliwa? Bywam...
Najważniejsze, że nie jestem nieszczęśliwa...


wtorek, 11 grudnia 2012

Leniwie...

raczej w domu...
gramy w szachy...
czytamy baśnie...


pieczemy torty dla rodziny...
truskawkowo-śmietanowy - pyszny...



czekamy na lato...



sobota, 8 grudnia 2012

Moje...

Kochany i Kochana...
wszyscy twierdzą, że są bardzo do siebie podobni...
ale ja wiem, że różni ich nie tylko kolor oczu...


piątek, 7 grudnia 2012

Sypie...

po spożyciu 5 (słownie - pięciu) sztuk pralin o smaku "złotego adwokata", zastanawiam się, gdzie jest moja łopata do odśnieżania.... 
i za nic nie potrafię sobie odpowiedzieć, czy przetrwała poprzedni sezon czy nie... 
a tym samym nie wiem czy warto jej szukać... 
niestety, dziś może się przydać...

siedzę z kotem na ramieniu, niczym rasowa Baba Jaga...
bywa, że siedzę z kotem na głowie...
choć wtedy bardziej przypomina małpę niż kota...

a ja dziś przypominam owcę...
możemy zsynchronizować zegarki :-) 



czwartek, 6 grudnia 2012

wtorek, 4 grudnia 2012

Zima...

nie lubię...
gorączka  Kochanej w nocy...
na drodze "jajo"...
dnia ciągle za mało...
wieczory senne a przecież...
treningi, lekcje, katechizm...
pranie, gdy wszyscy już śpią...
ja - opatulona, a mimo to ciągle zmarznięta...
chyba jestem jedynym przykładem zmiennocieplnego ssaka...

zima...
piękna, gdy ogląda się ją przez szybę...
poza tym nie lubię...




poniedziałek, 3 grudnia 2012

Adwent...

Radośnie oczekujemy na narodziny Pana...





Wieniec na stole, kalendarz na słupie w salonie...
Robiłam go w takim tempie i tak późno w nocy, ze większość szufladek jest pusta, będę uzupełniać na bieżąco...



niedziela, 2 grudnia 2012

Miało być...

Dziś miało być o wieńcu adwentowym, którego wczoraj własnymi rękoma z gałązek wierzbowych i świerkowych uplotłam...
I o kalendarzu adwentowym, których w ostatniej chwili, znaczy się również wczoraj, na szybkiego zmajstrowałam, co by Kochanym przykrości nie robić...
Ale nie będzie...
Może jutro...

Dziś o Lusi...

Milusia to nasz kociak... ten ze wcześniejszych postów, nowy nasz nabytek...
Od początku zauważyłam, że Lusia nie miauczy...
Myślałam, że kocinie tak jest z nami dobrze, że nie ma potrzeby miauczenia...
Kociak jednak od kilku dni zaczął drapać uszy...
Pcheł brak ale czyż to kotu nie wolno się za uchem podrapać? - tak pomyślałam...
Jednak ze zdziwieniem stwierdziłam, że tak naprawdę mnie ignoruje i nie reaguje na wołania ani psikania ani na nic...
I zajrzałam w te wielkie uszy, które na pierwszy rzut oka, lekko brudne były, a tam...
Normalnie "ucha" zatkane!!!
No i dziś "bawiłam" się pół dnia w walkę z przygłuchym kotem...
W życiu nie pomyślałabym, że takie małe uszy mogą pomieścić tyle "czegoś"...
Efekt - mój kot słyszy!!!
Co prawda naoliwiony chodzi cały i oszołomiony otaczającymi go zewsząd dźwiękami,  ale jak biegnie na moje wołanie...  I jak pomiałkuje na widok smakołyków...
:-) Nareperowałam kota :-)